Nasza schola odpoczywa w górach

WYJAZD NA FERIE SCHOLI ANGELO

To były piękne dni, dni pełne radości, ale i trudu, dni przezwyciężania swoich słabości i nabierania mocy. W drugim tygodni ferii wybraliśmy się na wyjazd rekreacyjno – formacyjny do Zawoi. Po drodze wstąpiliśmy do Sanktuarium Pasyjno – Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie oprócz doświadczeń duchowych, mogliśmy poczuć przedsmak tego, co czeka nas w górach idąc do stacji Grobu Bożego na dróżkach Pana Jezusa.

Zawoja przywitała nas deszczem, ale pogoda nas nie wystraszyła. Po zwiedzeniu naszego miejsca noclegowego udaliśmy się na krótką modlitwę do św. Józefa, który patronuje tamtejszej parafii. Kolejnym punktem dnia była nauka nowych pieśni wielkopostnych i tych na Triduum Paschalne. Nie zabrakło czasu na integrację przy grze w „Owijaj w bawełnę”, „Prawo dżungli” (na szczęście skończyło się bez „rozlewu krwi” J )czy „Dobble”. Dzień zakończyliśmy oglądaniem bajki „Mały Książę” na podstawie książki A. de Saint – Exupery’ego.

Drugi dzień zaczęliśmy od porannej modlitwy i Eucharystii. Następnie po śniadaniu pełni zapału i dobrego humoru wyruszyliśmy na szlak do Schroniska Markowe Szczawiny. Było trochę błotka, trochę kamieni, nie zabrakło śniegu, a w niedalekiej odległości od celu naszej wspinaczki przechodziliśmy przez wartki potok. Pogoda nas nie rozpieszczała. Choć widoki były piękne to często kropił deszcz i deszcz ze śniegiem. To był dla nas duży sprawdzian i walka ze swoimi słabościami. Na miejscu zrobiliśmy oczywiście pamiątkowe zdjęcia, wypiliśmy ciepłą herbatę/kawę/czekoladę i skosztowaliśmy pysznej szarlotki. Niektórzy mieli szczęście dostać podwójną porcję J W drodze powrotnej postanowiliśmy rozdzielić się na dwie grupy. Jedna miała iść łatwiejszą, a druga trudniejszą trasą. Ostatecznie obie trasy miały dosyć wymagające momenty, a padający deszcz nie pomagał. Ale kto jak nie my! Daliśmy radę, z czego jesteśmy bardzo dumni. Dzień zakończyliśmy oglądaniem filmu „Młody Mesjasz”, który pokazywał jak mogło wyglądać dzieciństwo Pana Jezusa.

Dzień trzeci powitał nas słońcem J Po porannej modlitwie i Eucharystii wyruszyliśmy na szlak do kolejnego schroniska – Na Hali Krupowej. To miał być krótki spacer, ale zmęczenie wczorajszym dniem dało o sobie znać. Trasa była piękna, ale tutaj było już dużo więcej śniegu i płynącej wody. Jednak dla nas najważniejszy był wspólnie spędzony czas, śpiewy, rozmowy na trasie (i te zwyczajne, i te teologiczne J), wspieranie się i przezwyciężanie trudności. Wieczorem mieliśmy okazję popracować nad naszym głosem przy mikrofonie. Było to ciekawe doświadczenie. Na długo w pamięci pozostaną nam wieczorne kalambury i „słoń”.

Ostatni dzień jak zwykle rozpoczęliśmy Eucharystią. Tego dnia o. Artur podczas kazania zatrzymał nas przy psalmie dnia „Pan jest pasterzem moim”. Myślę, że gdy kolejny raz usłyszymy lub przeczytamy ten psalm weźmiemy go bardziej do siebie. Tego dnia podzieliliśmy się na dwie ekipy: ekipę „sprzątającą” i ekipę „zapaleńców wędrówek”. Pierwsza grupa miała okazję odpocząć po wyczerpujących dniach, a później pięknie posprzątała nasze pokoje. Druga grupa wyruszyła w drogę na wieżę widokową w Zawoi. Pogoda była piękna. Jedyną trudność stanowił dla nas wiatr, który tego dnia wiał baaardzo mocno. Ale na szczęście nikogo z wieży „nie zdmuchnęło” A widoki były niesamowite. Po krótkiej próbie śpiewu nadszedł czas na ostatni posiłek w Zawoi i podziękowania dla o. Piotra, który nas tak gościnnie przyjął, dla pani kucharki, która serwowała nam przepyszne dania oraz dla o. Bartłomieja za możliwość korzystania z salki przy kościele. Następnie ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Zatrzymaliśmy się jeszcze, żeby kupić owieczkę i oscypki J Ostatnim przystankiem na trasie były krakowskie Łagiewniki, gdzie modliliśmy się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia oraz w klasztorze sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdzie żyła św. Faustyna Kowalska.

Bardzo dziękujemy tym wszystkim, dzięki którym ten wyjazd mógł się odbyć: oprócz ojca pojechało z nami troje opiekunów, jeden miły pan użyczył nam na cztery dni swojego busa, a inny miły pan złożył ofiarę na nasz wyjazd w wysokości 1.000 zł. Serdeczne Bóg zapłać wszystkim którzy pomagali.

Paulina Pietryka.

to nasze szczęście już na górze
nasze zmęczenie, ciągle pod górę
gdzieś na szlaku, jeszcze są siły 🙂
luzik w Kalwarii Zebrzydowskiej
wieczorna próba śpiewu
pięknie śpiewaliśmy
gry i wygłupy wieczorne, jak ktoś zgadnie co w kalamburach pokazuje Adam, jest mistrzem świata!
ostatni dzień, wieża widokowa, trochę im wiało
Łagiewniki, sanktuarium Miłosierdzia Bożego, coś pięknego